Aktualności
Wojciech Kilar sam o sobie
2014-01-02
O tym, że zmarły przed kilkoma dniami Wojciech Kilar był wybitnym kompozytorem dzieł muzyki poważnej i filmowej wiedzą wszyscy. O tym, że był on znakomitym gawędziarzem z dużym dystansem do siebie - wie niewielu.Warto zatem przypomnieć kilka opowieści Kompozytora z wywiadu-rzeki "Cieszę się darem życia":
O początkach przygody z muzyką:
„W Krośnie moja mama posłała mnie znowu na lekcje fortepianu do pewnej starszej pani, która miała szalenie nabożny stosunek do muzyki. Pamiętam, jak podnosiła ręce mówiąc ‘Bach, Beethoven, dwaj geniusze’. Tak zetknąłem się ze słowem ‘geniusz’. Nie wiedziałem za bardzo, co ono oznacza, ale wydawało mi się, że ma w sobie coś boskiego. Oba nazwiska zaczynają się na ‘B’, więc pomyślałem, że Bach, Beethoven i Bóg tworzą trójcę.”
O krytyce muzycznej:
„Muszę przyznać, że nie miałem nigdy jakichś specjalnych problemów z krytykami, choć byli tacy, którzy odżegnywali mnie czy np. Góreckiego od czci i wiary w tym okresie powrotu do zapomnianych wcześniej wartości. Padały straszliwe inwektywy, słowa ‘kicz’, ‘nieudolność’, było to trochę nieprzyjemne. Jest zrozumiałe, że krytyk nie musi od razu zaakceptować nowego trendu, wymaga to zazwyczaj trochę czasu, chociaż oczywiście są też krytycy złośliwi. Ja mimo to wierzę w uczciwość i dobre intencje również tych, których ten zwrot wtedy szalenie denerwował. Okres tzw. ‘szkoły polskiej’ trwał bardzo krótko, a przecież wymyślono wówczas wiele nowych środków dźwiękowych. Może też dlatego, dopiero pod koniec lat 80., gdy pojawiła się młodsza generacja kompozytorów, druga grupa katowicka – Eugeniusz Knapik, Aleksander Lasoń, nieodżałowany Andrzej Krzanowski (którego mi strasznie brakuje), podążająca naszym śladem, krytyka zaczęła doceniać tę muzykę. Teraz wszyscy traktują ów nawrót do źródeł normalnie.”
O pisaniu muzyki filmowej:
"Czasem można zaspokoić swoje słabostki – np. podróżować na cudzy koszt pierwszą klasą samolotu, poznawać gwiazdorów hollywoodzkich i potem opowiadać dzieciom (małym i dużym), że się było w Hollywood, rozmawiało z Tomem Cruise’em, Winoną Ryder, Anthopnym Hopkinsem czy Jeanem Calude’em van Dammem. Notabene, Pan Bóg strzegł, że nie napisałem muzyki do filmów van Damma ( a byłem o krok od tego), bo popsułbym sobie gruntownie opinię w Hollywood. (…) Mój agent mówi ‘Oj, co to za szczęście, że byłeś za drogi dla van Damma’. To jest zresztą przemiły człowiek, który chciałby w końcu zrobić coś innego, ale producenci żądają wciąż filmów o kung-fu, karate, kick-boxingu.”
O samym sobie:
"Jestem człowiekiem, który ma całą masę okropnych wad, np. nie odpisuję na listy. Nie na wszystkie oczywiście, jednak zdarzyło mi się to naprawdę wiele razy, a potem boleję nad tym, cierpię, zdaję sobie sprawę, że nie powinienem tak robić. Jednak mimo tych wszystkich wad wydaje mi się, że umiem względnie nie najgorzej ocenić siebie jako artystę. Mam o sobie i swojej klasie wyrobioną opinię, która może jest trochę megalomańska, a komuś może wydać się zbyt skromna. Myślę, że jestem takim symfonicznym Moniuszką. Stanisław Moniuszko pisał piosenki, które wypełniły lukę w polskiej muzyce pieśniowej, tak samo moja twórczość wypełnia lukę w polskiej muzyce symfonicznej, która nie jest zbyt bogata w utwory, jak to się mówi potocznie 'do grania'. A ja piszę takie właśnie utwory. Jeśli ktoś widzi w mojej muzyce więcej wartości niż ja sam, to chętnie się z tym zgodzę, jednak moim celem jest zabawa dźwiękami i chęć podzielenia się tą radością z publicznością. Dlatego jeśli czegoś nie komponuję, to tylko ze względu na brak pomysłu. Ostatecznie umiem przecież pisać nuty i mógłbym pracować bez przerwy, ale w jakim celu, skoro nie odpowiada to mojemu ideałowi twórczemu? Zresztą, zaczynałem wiele utworów, ale odkładałem je widząc, że mi brak pomysłu, że utwór się nie klei. Nie potrafię pisać ciągle w jednym stylu, ciągle tak samo. Nie chciałbym, żeby moja wypowiedź została odebrana jako krytyka tych, którzy tak tworzą, każdy z nas bowiem jest inny i nie ma dwóch takich samych kompozytorów."
O niezależności kompozytora:
"Muzycy zawsze byli od czegoś albo od kogoś zależni. Wydaje mi się, że w dzisiejszych czasach ta zależność jest o wiele mniejsza niż np. w epoce Bacha. Zresztą o geniuszach nie ma sensu nawet wspominać. Ich zasługi w pewnym sensie są minimalne, ponieważ muzyka sama im wypływała spod pióra i to bez względu na warunki. Nasze osiągnięcia w tej materii są o wiele większe, ponieważ to właśnie my, maluczcy, męczymy się, żeby coś sensownego napisać. Jesteśmy w tym momencie rzeczywiście godni szacunku za nasz idealizm, za to, że dla czegoś niepotrzebnego marnujemy życie. A w przypadku takich geniuszy jak Bach czy Mozart muzyka powstała naturalnie, przez nich przemawiał sam Bóg. I nie ma w tym ich zasługi. To może trochę żartobliwa prawda, ale jednak prawda. Mozart naprawdę był takim kwiatuszkiem, któremu Bóg pozwolił wyrosnąć."
O literaturze czytanej w okresie szkolnym:
„Zafascynowany byłem kulturą romańską, łacińską, najogólniej mówiąc śródziemnomorską, natomiast nigdy mnie nie ciągnęło w kierunku mrocznej atmosfery dzieł pisarzy skandynawsko-niemieckich, choć oczywiście bardzo wcześnie potajemnie podczytywałem groźne, satanistyczne powieści Stanisława Przybyszewskiego. Raz, w wieku 12 czy 13 lat, zafascynowany swoją tajną lekturą, napisałem w zadaniu polonistycznym: ‘życie jest bowiem, jak mówi Przybyszewski, tylko straszliwym preludium do innego, przyszłego bytowania’. Było to zresztą moje jedyne zadanie z języka polskiego, za które – przez ten wówczas szokujący cytat – dostałem dwóję.”
O sobie:
„Myślę, tak siebie oceniam, że jestem człowiekiem wesoło-smutnym, jak taki akord, bardzo banalny, używany od czasów impresjonistów – molowy, z dodaną małą septymą.”
O technicznych aspektach twórczości:
"Przesłanie przesłaniem, a technika techniką. Nie ma lepszej anegdoty niż ta stara i często powtarzana – o Janie Styce, który mówił, że maluje Matkę Boską na kolanach. Potem powiadano, że ukazała mu się Matka Boska i powiedziała: „Ty mnie nie maluj na kolanach, ty mnie maluj dobrze”. Otóż wielkie malarstwo sakralne nie zachwyca nas przez swą tematykę, mimo że oczywiście przeżywamy je religijnie i duchowo. Nie podziwiamy jednak jakichś pacykarzy, tylko mistrzów pędzla. To są sprawy oczywiste, niemniej nie tak powszechnie znane. Bardzo często ludzie, którzy niezdarnie namalują Matkę Boską, uważają, że należy temu dziełu złożyć hołd, bo to jest wizerunek Matki Boskiej. Niedobry obraz Matki Boskiej jest, mimo chlubnych intencji, zniewagą, bo Ona zasługuje na naprawdę dobrego malarza, dobrego kompozytora, dobrego pisarza.
Słowo 'przesłanie' jest nieprzetłumaczalne. W pierwszej rozmowie z Francisem Fordem Coppolą na temat muzyki do Draculi, od razu przedstawiłem swoje poglądy na różne sprawy, a on na to: 'Dracula ma być filmem o pomyłce Boga'. Odpowiedziałem mu: 'pomyłka Boga pomyłką, muszę zobaczyć obraz. To jest konkretna praca, przy której nie można filozofować, tylko trzeba pisać nuty'. Wtedy też przypomniałem mu cyniczne powiedzenie pewnego amerykańskiego producenta, które Coppola zresztą bardzo dobrze znał – 'Jak masz message, to idź na pocztę', oparte na grze słów, message oznacza bowiem w języku angielskim i przesłanie, i wiadomość. Ja też jestem tego zdania. Najpierw są tylko nuty, przesłania można doszukiwać się potem. Czy Mozart miał przesłanie? A Bach? Był organista, toteż pisanie kantat, toccat, mszy należało do jego obowiązków. Kult przesłania pojawił się w XIX wieku. Karłowicz na przykład pisywał do swych utworów teksty, komentarze, lecz gdy weźmie się którąkolwiek z jego partytur do ręki, od razu widać, że jest to profesjonalna robota."
Najczęściej czytane:
Polskie Wydawnictwo Muzyczne z dumą i radością prezentuje osiągnięcia mijających miesięcy. Rok 2024 to w Oficynie nie tylko nowe utwory, publikacje nutowe, książki i albumy muzyczne, ale także zasoby cyfrowe, wydarzenia koncertowe i edukacyjne oraz międzynarodowe projekty upowszechniające muzykę polską. Miniony rok to również czas intensywnych współprac w ramach licznych wydarzeń w świecie muzyki. Wydawnictwo rozwija się dynamicznie, będąc w centrum najważniejszych wydarzeń świata kultury i podejmując współpracę z partnerami najwyższej klasy.
Wspólne kolędowanie to jedna z piękniejszych tradycji towarzysząca świętom Bożego Narodzenia. Znane wszystkim melodie stają się pretekstem do wielu spotkań muzycznych dzieci i dorosłych, wypełniając muzyką zimowe dni.
Intonacja i artykulacja w prostych fanfarach, prowadzenie frazy w kantylenach, śpiewność linii melodycznej. To tylko niektóre elementy gry, które ćwiczy każdy trębacz. Najlepiej, gdy ćwiczenia łączą się z satysfakcją z grania interesujących utworów.
O rekomendacje publikacji przeznaczonych na trąbkę z katalogu naszego Wydawnictwa poprosiliśmy Sławomira Cichora – muzyka orkiestrowego, który współpracował m.in. z Polish Festival Orchestra, Orkiestrą Filharmonii Wrocławskiej i Sinfonią Varsovią. W latach 2003–2010 pracował na stanowisku I trębacza w orkiestrze Filharmonii Narodowej w Warszawie. Obecnie gra jako I trębacz w Filharmonii Łódzkiej, współpracuje również z orkiestrą Królewskiej Opery Belgijskiej w Brukseli.
Polskie Wydawnictwo Muzyczne – instytucja kultury powierzy wykonanie zlecenia w zakresie spraw związanych z obronnością, zarządzaniem kryzysowym, ochroną ludności i obroną cywilną oraz informacjami niejawnymi. Preferowane miejsce wykonywania zlecenia: Kraków.
Od symfonii, przez kameralistykę, po spektakl muzyczny – grudzień będzie miesiącem różnorodnych premier, za sprawą których polska muzyka współczesna wzbogaci się o cztery nowe kompozycje. Koncerty z najnowszymi dziełami Marcela Chyrzyńskiego, Joanny Wnuk-Nazarowej, Zygmunta Krauze i Katarzyny Głowickiej odbędą się w Katowicach, Bydgoszczy i Warszawie.
Dźwięk to zjawisko fascynujące. Kiedy wybrzmi, natychmiast ulatuje. Przez tysiące lat podejmowano próby jego uchwycenia, jednak dopiero wynaleziony przez Edisona w XIX wieku fonograf przyniósł upragniony sukces. Co wydarzyło się dalej? Jak wyglądały narodziny fonografii w Polsce? Co nagrywano i jaką aparaturą? Na te pytania (i wiele innych) odpowiada Katarzyna Janczewska-Sołomko w książce Zatrzymane dźwięki. Fonografia polska do 1918 roku. Publikacja już w sprzedaży.
22 listopada spotkaliśmy się w Zespole Państwowych Szkół Muzycznych im. Mieczysława Karłowicza w Krakowie. Gościnne progi szkoły przyjęły ponad 220 uczestników!
Polskie Wydawnictwo Muzyczne, wytwórnia płytowa ANAKLASIS i Filharmonia Śląska zapraszają na koncert poświęcony twórczości Witolda Szalonka, który odbędzie się 3 grudnia o godz. 19:00 w Filharmonii Śląskiej. Okazja jest szczególna, bowiem tego wieczoru odbędzie się premiera najnowszych publikacji nutowych oraz dwóch albumów płytowych z pieśniami i kompozycjami instrumentalnymi śląskiego mistrza.
Celne i bezkompromisowe komentarze w błyskotliwym stylu, czyli Roman Palester o muzyce, sztuce oraz literaturze. Ostatni tom trylogii „Pisma” trafił na półki księgarń. Zbiór myśli kompozytora i wieloletniego redaktora audycji kulturalnych Radia Wolna Europa to doskonała propozycja dla miłośników sztuki, będąc przyjemną, a równocześnie skłaniającą do refleksji lekturą.
Czy współczesny jazz i XV-wieczna polifonia mogą wypracować wspólny język muzyczny? LAETA MUNDUS to najnowszy album wytwórni ANAKLASIS, który splata ze sobą dwa – z pozoru niemożliwe do pogodzenia – światy, tworząc swoistą harmonię sfer. Premiera płyty połączona z koncertem z cyklu „ANAKLASIS na fali” już 12 grudnia.