Trzy postludia
na orkiestrę symfoniczną
''Mym pierwszym zamiarem był obszerny cykl symfoniczny, składający się z szeregu ''utworów koncertowych'' (tak początkowo zamierzałem je nazwać). Pracę nad cyklem przerwałem w końcu 1960 roku dla ''Gier weneckich'' i wkrótce potem stało się dla mnie jasne, że nigdy już jej nie podejmę. Pierwszy z utworów wykończyłem w 1963 roku i zadedykowałem Międzynarodowemu Czerwonemu Krzyżowi w Genewie, aby stosownie do prośby tej instytucji mógł stanowić zakończenie programu uroczystego obchodu stulecia jej istnienia. Wiąże się z tym tytuł ''Postludium'', który dla prostoty nadałem również dwóm pozostałym utworom. Tytuł ten pasuje zresztą do nich choćby z tego powodu, że są to ostatnie moje kompozycje, jakie napisałem w całkowicie niealeatorycznej konwencji.'' (W. Lutosławski)
Jednoczęściowe ''Postludium I'' zbudowane jest z trzech epizodów. Pierwszy eksponuje różne połączenia barw instrumentalnych, istotą drugiego jest narastanie dynamiki od pianissimo do tutti w fortissimo i powrót do piano, przy czym kulminacja tego trzydziestoipółtaktowego epizodu wypada w dwudziestym takcie, tj. dokładnie w dwóch trzecich jego długości. Trzeci epizod wiąże elementy obu poprzednich, a więc grę barw instrumentalnych znaną z początkowego fragmentu z dramaturgią kształtowaną w sposób właściwy dla epizodu środkowego, przy czym jeszcze bardziej spada w nim napięcie.
Charakterystyczną cechą ''II Postludium'' jest ustawiczny ruch w bardzo szybkim tempie. Idea tego rodzaju ruchu - utrzymanego w stonowanej dynamice - ma swoje źródło w początku drugiej części Koncertu na orkiestrę, lecz materia muzyczna jest całkowicie odmienna. Kompozytor operuje rozmaitymi wariantami tych samych komórek interwałowych i motywów rytmicznych granych przez kilka instrumentów i tworzących swojego rodzaju ''wiązkę'' głosów. Nakładane na siebie, wywołują złudzenie braku synchronizacji pomiędzy głosami i tym samym po raz pierwszy w muzyce Lutosławskiego dochodzi do rozmycia wyrazistości harmonicznej.
''III Postludium'' zbudowane jest nie mniej ściśle i konsekwetnie jak obydwa poprzednie. Rozpoczyna je kwartowy akord grany tutti w dynamice fortissimo (h-e-a), który w dalszym przebiegu utworu pojawiać się będzie wielokrotnie, zawsze zapowiadając nowy, kontrastujący epizod. Akord pojawia się 36 razy w niezmiennej postaci interwałowej oraz tej samej dynamice. Dopiero pod sam koniec Postludium, wraz z narastaniem głośności, napięcie potęguje niespodziewana zmiana w jego budowie, gdyż stałe dotąd struktury kwartowe zastępują wielkosekundowe (f-g-a); ponadto dwukrotnie dotychczasowy, nieustanny pęd przerywa pauza generalna. Począwszy od czterdziestego powtórzenia akordu interwały zmieniają się raz po raz, następują kolejno tercje wielkie (des-f-a), tercje małe (es-ges-a), sekundy małe (g-as-a). Akord sekundowy powtarza się pięciokrotnie w dynamice forte fortissimo, a następnie sześć razy coraz ciszej (ff-f-mf-mp-p-pp). Utwór urywa się, sprawiając wrażenie, jakby sprężyna napędzająca mechaniczną zabawkę rozkręciła się prawie do końca, resztkami energii poruszając drgający jeszcze mechanizm - i jest to jeden z najoryginalniejszych pomysłów formalnych w ówczesnym dorobku Lutosławskiego.
[Krzysztof Meyer, opr.dg]
- Postaci: partytura