Aktualności
Kompozytor miesiąca: Marcel Chyrzyński i jego #biurkokompozytora
2025-11-06
Marcel Chyrzyński tworzy muzykę akustyczną, elektroakustyczną i elektroniczną. Jest również twórcą muzyki do spektakli teatralnych – jego zainteresowania skierowane są głównie na teatr współczesny. W listopadzie jest naszym Kompozytorem Miesiąca i uchyla drzwi do swojej pracowni, w której odnajdziemy m.in. partytury najnowszych utworów, niezwykłe kolekcje japońskich drzeworytów, czy imponujący zestaw… fajek.
PWM: Czy zapisuje Pan utwór partiami, czy dopiero wtedy, gdy już zrodzi się on w całości w myślach?
Marcel Chyrzyński: Zazwyczaj komponuję, zaczynając od pewnej idei, która przyszła mi do głowy w wyniku inspiracji. Utwór piszę od początku do końca, ale bywa też, że w trakcie komponowania wpadnie mi pomysł na dalszy fragment, więc zapisuję go, aby myśl nie uleciała z czasem...
Czym się Pan inspiruje w swojej pracy?
Inspiruje mnie wiele rzeczy m.in.: poezja, obrazy (w tym japońskie drzeworyty), przyroda, kosmos, refleksja nad życiem i przemijaniem...
W swojej twórczości często nawiązuje Pan do kultury Japonii. Czy może Pan wskazać moment albo zdarzenie, które zwróciło Pana uwagę w stronę Dalekiego Wschodu?
W 1991 kupiłem tomik poezji Haiku w tłumaczeniu Czesława Miłosza. Skomponowałem wtedy utwór Haiku na głos, klarnet, przetworzenia i komputer. Po latach postanowiłem stworzyć cykl. Do tej pory powstało jeszcze Haiku no. 2 na klarnet i fortepian oraz Haiku no. 3 na flet. W 2011 z kolei zainspirowały mnie bliżej japońskie drzeworyty. Pierwsza kompozycja Ukiyo-e (Obrazy przemijającego świata) powstała w 2012 i była na orkiestrę smyczkową. Podobnie jak japońscy mistrzowie, którzy tworzyli cykle drzeworytów, postanowiłem stworzyć cykl utworów pod tym samym tytułem na różne składy wykonawcze. Do tej pory powstało ich siedem. Ostatnim utworem tego cyklu jest Koncert na fortepian i orkiestrę symfoniczną, którego premiera odbędzie się 5 grudnia w Filharmonii Śląskiej w Katowicach.
© Polskie Wydawnictwo Muzyczne, fot. Bartek Barczyk
Czy jest coś, czym otacza się Pan podczas pracy?
Lubię otaczać się przedmiotami, które mnie fascynują, inspirują i które kolekcjonuję – piórami wiecznymi, japońskimi drzeworytami, częściami uzbrojenia japońskiego (zbroja, miecze, tsuby), fajkami. Są też oczywiście partytury oraz płyty. Kolekcjonuję m.in. stare japońskie drzeworyty oraz Nihonto, czyli uzbrojenie japońskie. Mam w swojej kolekcji japońską zbroję Yoroi oraz kilka mieczy i 25 tsub (gard od miecza), które są dziełami sztuki i które kolekcjonuje się osobno. W 2010 roku, kiedy w Muzeum Sztuki i Techniki Japońskiej Manggha w Krakowie organizowana była największa w Polsce wystawa japońskiego uzbrojenia pt. „Piękno wykute w stali”, muzeum użyczyło z mojej kolekcji dwa miecze oraz kilka tsub.
Czy są rytuały lub zwyczaje, których Pan przestrzega podczas pracy?
Komponując palę różne fajki. W mojej kolekcji jest ich ponad 300, więc mam w czym wybierać... Palę z reguły tytonie angielskie i duńskie – czystą Virginię, różne aromaty oraz mieszanki z latakią. Od czasu do czasu zapalę też dobre cygaro.

© Polskie Wydawnictwo Muzyczne, fot. Bartek Barczyk
Jak wygląda biurko, przy którym Pan pracuje?
Na moim biurku stoją jedynie stare kałamarze i pióra wieczne. Całą pozostałą przestrzeń zajmuje papier partyturowy, ołówek i gumka. Widać jeszcze podstawkę na fajkę. W tej chwili jednak moim „biurkiem” są: komputer, klawiatura, myszka, telewizor, który pełni rolę monitora oraz oczywiście keyboard, przy pomocy którego wpisuję nuty do Finale.
Czy ma Pan swoje ulubione miejsce do pracy?
Pracuję w moim przydomowym studiu. Zdarzyło mi się pracować też w Zakopanem i Korei, ale wtedy przygotowywałem jedynie głosy orkiestrowe. Komponuję jednak tylko w mojej pracowni, choć inspiracje czerpię również podczas moich wyjazdów np. do Japonii, Korei, czy Stanów Zjednoczonych.

© Polskie Wydawnictwo Muzyczne, fot. Bartek Barczyk
Który etap komponowania jest dla Pana największym wyzwaniem, a który tym ulubionym?
Ulubionym momentem – pewnie dla większości kompozytorek i kompozytorów – jest postawienie dwóch kresek wieńczących utwór. Najtrudniejszym momentem jest oczywiście sam początek – biała kartka, na której trzeba postawić pierwszą nutę.
Ile czasu zajmuje Panu skomponowanie utworu kameralnego, a ile utworu np. orkiestrowego?
Bardzo trudno odpowiedzieć na to pytanie, gdyż jest za dużo zmiennych. Utwór kameralny może być na dwa instrumenty albo na dziesięć. Kompozycja na orkiestrę symfoniczną może trwać 10 albo 50 minut. Generalnie jednak utwory kameralne komponuję o wiele krócej od symfonicznych.
W jakich godzinach Pan zazwyczaj pracuje nad swoimi utworami?
Pracuję głównie w godzinach wieczorno-nocnych. Wtedy nic mnie nie rozprasza i mogę w spokoju komponować. Gdy zbliża się deadline, to moja codzienna praca trwa z reguły od 18:00 do 9:00 rano.

© Polskie Wydawnictwo Muzyczne, fot. Bartek Barczyk
Czym posługuje się Pan do zapisania swoich partytur?
Dość długo, bo do 2016 pisałem tradycyjnie, wykorzystując papier partyturowy, ołówek, gumkę i linijkę. Co prawda już od 1994 pracuję na programie Finale, jednakże używałem go dopiero, jak już powstała kompozycja na papierze i wtedy wpisywałem ją do komputera. Od 2016, głównie z braku czasu, wpisuję nuty od razu do komputera. Wciąż jednak powstają na papierze szkice, głównie forma utworu, skale, harmonie.
Czy przed prawykonaniem utworu współpracuje Pan z wykonawcami?
Trudno to nazwać współpracą. Przyjeżdżam na próbę przed prawykonaniem utworu, ale ingeruję jedynie w miejsca, które są bardzo nie po mojej myśli. Z reguły interpretację zostawiam artystom muzykom. Lubię, jak utwór za każdym razem jest różnie interpretowany, ale w jakimś ograniczonym zakresie. Nie pozwalam na zbyt duże odejście od mojej koncepcji.
Jakie emocje towarzyszą Panu przed i podczas prawykonania utworu?
Przed prawykonaniem oczywiście nie mogę się doczekać, aż moja kompozycja zabrzmi w sferze akustycznej. Z niecierpliwością czekam na moment, w którym podzielę się moimi przeżyciami zawartymi w utworze z publicznością. Podczas samego prawykonania denerwuję się jedynie, aby muzycy się nie pomylili.
Czy Pana zdaniem warto współpracować z Wydawcą?
W erze, w której praktycznie każdy już kompozytor posiada komputer i jakiś program do edycji nut wydawać by się mogło, że wydawca nie jest potrzebny. Owszem, kompozytor sam może przygotować partyturę oraz materiały dla orkiestry, jednak zabiera to dużo czasu, który można by poświęcić na komponowanie kolejnego utworu. Poza tym jak kompozycja jest wydana np. w PWM, to wydawnictwo to sprzedaje partytury nie tylko w sklepie w kraju, ale również za granicą i zajmuje się ich promocją.
***
Z nutami do utworów Marcela Chyrzyńskiego można zapoznać się na portalu Polska Biblioteka Muzyczna.









